No to hop! Zaczynamy planowanie :)

Nie będziemy ukrywać,że jak tylko wyszliśmy z konsulatu naszą pierwszą myślą było: "za prosto to poszło, na pewno odeślą nam paszporty bez wizy,albo z dopiskiem "żartowaliśmy" :D
Na szczęście nasze dokumenty trafiły do nas uzupełnione o karteczkę z dumnym napisem "Visa United States of America" i z naszymi nie najpiękniejszymi zdjęciami obok :D Pierwsze, na co spojrzeliśmy przy zerknięciu w paszport była słynna ilość gwiazdek o których krążą na forach legendy. Dostaliśmy tylko po jednej, ale w dalszym ciągu nie wiemy co one oznaczają:)

Dwa tygodnie po wizycie w konsulacie, kiedy naprawdę uwierzyliśmy,że możemy spełnić swój amerykański sen (pod warunkiem,że mamy na to wystarczającą ilość dolarów:D) postanowiliśmy pójść za ciosem i kupić bilety lotnicze.
Nie wstydzimy się,że w tym czasie nasza wyszukiwarka musiała szukać odpowiedzi na hasła:
"Jak tanio polecieć do Stanów?"
"Nowy Jork-tanie bilety lotnicze"
"Jak zaoszczędzić na locie do Ameryki?"
"Konserwa z mielonką w bagażu rejestrowanym"
:D
Pierwsza myśl była praktyczna-lecimy z naszym narodowym przewoźnikiem. Do Warszawy sobie dojedziemy, może jeszcze zatrzymamy się u kogoś i zrobimy pożegnalną imprezę (Bartuś <3), a przynajmniej nie musimy się przesiadać, dolecimy bezpośrednio i bez czekania na jakimś zagramanicznym, niekoniecznie znanym nam lotnisku. I to by był plan do zrealizowania gdybyśmy mieli w kieszeniach sporo ponad 2500 tysiąca na jeden bilet. Z perspektywy czasu trochę żałuję,że nie poczekaliśmy na początek roku, lub którąś "szaloną środę", żeby kupić taniej bilety. Ale przyznaję bez bicia-jestem w gorącej wodzie kąpana, muszę mieć wszystko na teraz, zaraz i natychmiast,więc zdecydowaliśmy się na kupno biletów w liniach Norwegian.
I nie żałujemy.
Owszem, musieliśmy dopłacić za bagaż rejestrowany(mniej niż w naszym "locie"), ale już wybór miejsc na wszystkich rejsach: Kraków-Oslo, Oslo-Nowy Jork i powrót mieliśmy bezpłatnie. Zaoszczędziliśmy ok. tysiąca złotych.
Przesiadka przy locie do Stanów nie trwała długo (ok. 2 godzin), a 6 godzin, które musieliśmy przeczekać żeby dostać się z powrotem, z Oslo do Krakowa wykorzystaliśmy na spacer po stolicy Norwegii (Nie wiem jak nam się chciało, po 8 godzinach spędzonych wcześniej w samolocie).
Najważniejszą rzecz, czyli jedzenie, też oceniamy dobrze. Zrobilibyśmy nawet zdjęcie, ale wpadliśmy na ten pomysł, kiedy nie było już połowy porcji (byliśmy głodni:D). Sam lot nie był opóźniony i przebiegł w miarę spokojnie (poza krótkimi turbulencjami, które przerwały mi oglądanie "Titanica" 3 raz z rzędu).

Tyle o locie.A co z noclegiem?
Wiedzieliśmy,że wszelkiej maści hostele odpadają, bo straszą ceną, wiedzieliśmy dokąd lecimy i trochę byliśmy przerażeni,że jednak się przeliczyliśmy i pozostanie nam spanie pod mostem (ale za to pod jakim):


Skorzystaliśmy (nie bez obaw)z opcji rezerwacji noclegu przez Airbnb. Sprawa warta jest osobnego wpisu i na pewno taki się pojawi, na teraz możemy napisać dwie rzeczy:
1)Warto.
2)Pokój uwieczniony na zdjęciu przez gospodarza, jest dokładnie taki, jak na zdjęciu. Ani mniejszy ani większy :D Nasz był tak mały,że nie mogliśmy jednocześnie wstać z łóżka i ledwo pomieściliśmy dwie walizki, ale nie żałujemy- i tak nas prawie nie było w domu :) 
Kolejną rzeczą, o której trzeba pamiętać przy wylocie do Stanów jest ubezpieczenie. My nasze kupiliśmy w PZU, na trzy dni przed wylotem, przez internet. Na szczęście nie było okazji z niego skorzystać,ale spokój w głowie był.

A po tych wszystkich formalnościach, konsulatach, wnioskach, lotach i rezerwacjach, które nie są takie straszne jak mogłoby się wydawać przyszedł czas na część praktyczną :) 


Uff, w końcu będzie można stworzyć kolejny post o tym, co najważniejsze :)!



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

FUERTEVENTURA/ PÓŁNOC, czyli "Dyśka, wymyśliłem super rymowankę".